wtorek, 8 września 2015

Bezglutenowe Brownie

Sporo ostatnio piekę - chlebów, bułeczek i ciast. Wszystkie te moje wypieki łączy jedno - od stycznia 2015 są bezglutenowe, z wyboru ;). Przepisów w Internecie jest prawdziwe zatrzęsienie, nie zamierzam tworzyć kolejnego bloga/strony z przepisami, ani przepisywać książek kucharskich. Ale postanowiłam zgromadzić tu, ku pamięci, te przepisy, które skompilowałam sama na podstawie innych receptur. Jeśli ktoś chce skorzystać, proszę się częstować :) 

Na pierwszy ogień więc niech idzie bezglutenowe brownie - na podstawie tego przepisu z bloga White Plate: 

140g czekolady 70% (Lindt)
80g ksylitolu
4 jajka
250g masła President
2 łyżki oleju kokosowego virgin
40g mąki kokosowej
40g mąki kukurydzianej
40g mąki ryżowej
1 łyżka mąki jaglanej
30g rodzynek
40g płatków migdałowych
30g orzechów nerkowca

Czekoladę roztopić, masło zmiksować. Połączyć masło z czekoladą. Dodać pozostałe składniki. Dodać bakalie.

Potrzebna forma: około 20x30cm.

Piec w 190 st. C przez około 20-minut.

niedziela, 30 grudnia 2012

Czapa z Eskimo

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Jak tylko zobaczyłam ten projekt, od razu wiedziałam, że muszę wydziergać sobie taką czapkę i to szybko! I do tego ten kolor! Uwielbiam ciemne, zgaszone róże w każdej tonacji. Jedyne, co zmieniłam to włóczka - we wzorze zalecany jest Andes, ja użyłam Eskimo

Dziergało się super, bo wzory ażurowe, to coś, co uwielbiam. Do tego jeszcze druty 8mm, więc przybywa bardzo szybko. Czapka powstała w jeden dzień. Jest bardzo miękka, niegryząca (ku mojemu zaskoczeniu) i puchata. Po pierwszym testowaniu na mrozie (-5st C) jednak niestety stwierdzam, że nie jest zbyt ciepła, bo zimno wpada przez dziurki we wzorze ;) Heh, mogłam się tego spodziewać, ale podeszłam z tak wielką radością i młodzieńczą pasją do tego wzoru, że nie pomyślałam zupełnie o tym ;) Ale czyż takie nieodpowiedzialne, niegroźne szaleństwa nie są piękne ;) ?

Do kompletu zrobię sobie jeszcze otulacz i ocieplacze na nadgarstki (tu trzeba będzie pokombinować i wkomponować jakoś ładnie motyw wzoru). Ale na razie muszę pokończyć to co jest na drutach, a jest sporo, bo 4 robótki :)

A z innej beczki - gdyby ktoś był ciekaw jak zakończyła się przygoda z reperacją łącza u Pomarańczowego operatora, to zamieszczam poniżej foto "przed" i "po". Naprawa, jak widać, została wykonana wg zasady "popluć i przykleić", a później wetknąć w dziurę, żeby nie było widać. Po tej "naprawie" spadła nam prędkość transferu o około 25%. Interweniowałam, ale to pewnie skończy się na obiecankach.

czwartek, 27 grudnia 2012

Odcięta

Taaak, nadal jestem odcięta od szybkiego transferu w świecie internetowym. To już 14 dni i to jakaś kpina w dzisiejszych czasach. Nasz kochany dostawca kabla, którym płynie do nas necik i telefon także ma swoich klientów głęboko... gdzieś. Wielokrotne interwencje i rozmowy na infolinii nic nie dają, wciąż obiecują, że naprawa jest zaplanowana na jutro, że dziś byli nie mieli ze sobą odpowiednich narzędzi, że cośtam, cośtam. Mam takie wrażanie, coraz silniejsze zresztą, że infolinia nie jest po to, aby mieć rzeczywisty kontakt klient-firma, tylko po to, aby klient mógł się wygadać jak u psychologa na kozetce. Klient ucieszony, że problem zgłosił, ulżyło mu, a to co z tym zgłoszeniem rzeczywiście dzieje się to już inna sprawa. Biedni konsultanci także nie mają wielkiej mocy sprawczej, pracowałam kiedyś w wieeeeelkiej firmie i wiem, że procedura goni procedurę i niestety, pomimo dobrych chęci nie da się zrobić nic. Nie ma więc co się wyżywać na konsultantach, tylko że w takiej sytuacji człowiek złości się podwójnie: 1. nie mam netu i telefonu, 2. jeśli zgłaszanie problemu nic nie daje, to co mam zrobić? Jednym słowem bezsilność dobija i, niestety, przypominają się czasu PRLu. Niektóre firmy pozmieniały nazwy, właścicieli, mają wielkich speców od PRu, a w środku... to samo co było kiedyś.

A na zakończenie - ilustracja tematu. Mój kabel od internetu i telefonu na słupie. Wykonanie powala! Naprawa zaplanowana jest na 28 grudnia czyli na jutro. Zobaczymy, czy się wywiążą z kolejnej już obietnicy. Niech to naprawiają szybko, bo mam parę udziergów do pokazania :)
Śmiejemy się w domu, że sami naprawimy sobie ten kabel , tylko niech dadzą nam jakąś instrukcję. W końcu drabina w domu jest ;)

Mam nadzieję, że u Was po świętach dobrze :) Pozdrawiam z zastępczego, powooooooooooolnego łącza :)

sobota, 15 grudnia 2012

Gdy odetną dostęp do netu...

... ludzie się nudzą ;) I dziergają :) Czapki. Ale o czapce będzie jutro ;)

Nasz kochany dostawca Internetu wczoraj postanowił odciąć nam linię i nie działa ani telefon, ani Internet. Usterka zgłoszona, przyjęto ją do wiadomości i dziś już miało wszystko śmigać i działać... Ale oczywiście tak nie jest - bo weekend i przecież po co komu Internet w weekend. Całe szczęście, że Mąż mój kochany obeznany w kabelkach i innych internetowych sprawach coś poczarował i wyciągnął zapasowy Internet i tak właśnie oto jestem. Prędkość nie ta, ale w zupełności wystarczy na czytanie poczty, wiadomości, na bloga także :)

Wczoraj, podczas przymusowej abstynencji od netu, naszła mnie taka refleksja o ileż więcej czasu mieliśmy dla siebie bez tych wszystkich elektronicznych gadżetów. Gdy byłam dzieckiem, w domu był jeden telewizor i człowiek chcąc nie chcąc spędzał czas z rodziną, bo wszyscy wlepiali oczy w "Dynastię" (ha, do dziś pamiętam - niedziela 18:00) czy w inny "postępowy" program. Babcia podała kompot, mama ciasto, dziadek coś opowiadał, tato coś dopowiedział. A teraz... sami wiemy jak spędzamy czas. Telewizorów w domu tyle ile osób, albo tyle ile pokoi, każdy przy swoim laptopie albo smartfonie albo jeszcze czymś innym. Nie podoba mi się to zabijanie relacji międzyludzkich, a to taki mord na własne życzenie. Później ciężko, albo w ogóle nie da się odbudować pewnych relacji.
I tak sobie myślę przed tymi świętami Bożego Narodzenia, że moim postanowieniem świątecznym i noworocznym będzie minimalizowanie spędzania czasu na rzeczach mało produktywnych i nieistotnych z punktu widzenia rodziny i relacji tych najbliższych, rodzinnych.

Takie właśnie wczoraj miałam przemyślenia dziergając czapkę. Wcale jej tak bardzo nie planowałam skończyć, ale jak już usiadłam, to tak mnie wciągnęło, że nie wstałam dopóki nie skończyłam. Czapka czeka na obfocenie - może jutro uda się zrobić sesję plenerową :)

czwartek, 20 września 2012

Elastyczne zakańczanie dzianiny

Rety, co to za pogoda za oknem...? 20 września i 10st C w dzień. Przypomniałam sobie dziś, aż nazbyt dobrze, że zbliżają się chłodne dni, powyciągałam z szafy wszystkie chusty i szale, które robiłam w zeszłym roku. Czas się przywitać z moherkami i alpakami ;)

Zaczęłam też parę dni temu robić sweterek niemowlęcy. Wzór banalny, bo zwykły raglan. Robię raglan od góry po raz pierwszy w swojej karierze włóczkowej i bardzo mi się spodobało. Zrobiłam już korpusik i znalazłam super łatwy sposób na elastyczne zakończenie robótki. Bardzo podoba mi się to zakończenie, bo jest naprawdę elastyczne, nic nie ściąga i nie ciągnie. Poza tym powstałe garbki super komponują się ze ściegiem z samych prawych oczek.

A jak się je robi? To proste.
Potrzebne są: robótka ;), druty, na których ją robimy i igła dziewiarska. 
Uciąć nitkę od motka i nawlec ją na igłę. Nitka powinna być 2-3 razy dłuższa niż bok zakańczanej dzianiny.

1. Wbijamy igłę dziewiarską w dwa pierwsze oczka na lewym drucie, jak do przerabiania lewych oczek. Przeciągamy nitkę do końca.

2. Wbijamy igłę w pierwsze oczko na lewym drucie jak do przerabiania prawego oczka. Przeciągamy nitkę do końca.


3. Ściągamy to oczko z drutu.I z igły.

GOTOWE :)



Teraz robię już rękawy sweterka. A ponieważ nie lubię robić rękawów metodą 'magic loop', to męczę się z drutami pończoszniczymi. Tej metody też nie lubię, najchętniej zrobiłabym rękawy na prosto i później je zszyła. Ale jednak rękawy robione na okrągło wyglądają bardziej elegancko, więc się zmuszę i pomęczę ;)

środa, 19 września 2012

To już chyba koniec...

...letniej aury. Jeszcze nigdy lato nie upłynęło mi tak szybko i chyba jeszcze nigdy nie było mi aż tak żal końca ciepła, słońca i przebywania na zewnątrz. 

A najbardziej szkoda kwiatów, które jeszcze wciąż pięknie kwitną w ogrodzie...

Niech więc kwitną tu i cieszą oczy cały rok :)









czwartek, 23 sierpnia 2012

Jestem, żyję, ale ostatnio nic nie szyję ;)

Oj, znów zaliczyłam dłuuuuuuuuuuuuuuugą nieobecność na blogerze. A raczej byłam "podglądaczem" i czytałam regularnie co u kreatywnych blogujących słychać, więc jestem w miarę na bieżąco. 

Ale... jestem, żyję, ale ostatnio nic nie szyję.  Maszyna i overlock na razie są na urlopie ;) Dziergam za to - bez tego nie wyobrażam sobie już życia i z pewnością 1,5 roku temu, gdy uczyłam się ponownie robić na drutach, nie przypuszczałam, że aż tak ta pasja mnie pochłonie. Zawsze zresztą lubiłam mieć zajęte ręce jakąś twórczością ;)
Ostatnio wyprodukowałam buciki dla niemowlęcia z Safranu Dropsowego. Wzór rewelacyjnie rozpisany, projekt bardzo szybki w realizacji, a radość podczas tworzenia bezcenna :))) Oby Nosiciel był zadowolony.

Zdjęć na razie więcej nie mam, muszę na nowo zaprzyjaźnić się z aparatem foto. 
 A gdyby ktoś miał chrapkę na podobne buciki, to tu są na nie namiary: 

EDIT: A po opublikowaniu tego posta zorientowałam się, że znów wydziergałam coś w kolorze niebieskim. Chyba muszę iść na odwyk od niebieskich włóczek ;)

środa, 25 kwietnia 2012

Niebiesko mi!

Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że wszystkie moje 3 ostatnie projekty oscylują wokół barw niebiesko-turkusowo-niebieskich ;) Ciekawa jestem co to oznacza - może podświadomie funduję sobie jakąś koloroterapię? Chyba ten kolor mnie po prostu uspokaja, a może niesie w sobie wspomnienia z pływania z rybkami w turkusowej wodzie. Potrzebny mi psycholog znający się na koloroterapii, żeby to określić ;)

Ale ja tu nie o psychologii chciałam tylko o ostatnim udziergu ;)
Włóczka to Vivaldi Dropsa. Jestem nią pozytywnie zaskoczona. Bałam się, że będzie bardzo podgryzać, ale nawet nie jest tak źle jak się spodziewałam. Projekt expresowy, bo jednomotkowy.  Wzór także jest bardzo prosty i jeśli ktoś chce zacząć swoją przygodę z dzierganiem szali, to bardzo polecam na początek. Jest mało skomplikowany, prosty do zapamiętania i dzierga się dość szybko, a gotowy szal jest piękny w swej prostocie :) Preferuję takie wzory, gdzie nie ma zbyt wielu detali i nie ma zagrożenia przerostu formy nad treścią.


Gotowy szal nie jest jakimś gigantem - jest raczej mały (ok. 92x42cm), bo i ja nie jestem wysoka i utonęłabym wizualnie w większym.

Włóczka: Vivaldi Drops, 1 motek
Druty: KP 4,5mm
Wzór:

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Kocyk BabyAlpaca Silk

Kocyk z BabyAlpaki Silk skończony, czeka na "przyjazd" swojego prawowitego Użytkownika ;) Mam nadzieję, że ów Użytkownik będzie z niego tak samo zadowolony, jak ja jestem zadowolona z efektu końcowego.

Porwałam się na ten projekt z czystej miłości do szydełkowania (to nowa miłość) i do włóczki BabyAlpaca Silk. Włóczka jest rewelacyjna - ciepła jak alpaka i delikatna jak jedwab, a co za tym idzie gotowy produkt dziewiarski nie gryzie. W sam raz więc dla delikatnej skóry dziecka. Moja wersja tego kocyka jest większa - 7x8 kwadratów plus border czyli ok 85x100cm.

Jak już pisałam w poprzednim poście, nie bardzo przemawiał do mnie oryginalny pomysł ze wzoru Drops dotyczący łączenia gotowych elementów. Obszydełkowałam więc każdy element włóczką w kolorze ecru i dopiero wtedy wzięłam się za łączenie elementów w kocyk szyjąc nitką ecru metodą "na okrętkę". W ten sposób szew jest wytrzymały i elastyczny i co najważniejsze niewidoczny. 


Wprowadziłam też modyfikację dotyczącą bordera kocyka. Nawet nie chciało czytać mi się co jest w oryginalnym wzorze, border więc wykombinowałam taki: 1szy rząd - 3 słupki, 1oł.(czyli taki sam jak wzór podstawowy), 2gi rząd - półsłupek, słupek, słupek podwójnie nawinięty, słupek, półsłupek. 
 
Zużycie: 7 motków BabyAlpaca Silk 0100, 2 motki BabyAlpaca Silk 7402, 2 motki BabyAlpaca Silk 6235. Włóczka oczywiście jest kupiona w i-Cord.pl .



sobota, 7 kwietnia 2012

Zdrowych i wesołych...

...Świąt Wielkiej Nocy! Aby wzbogaciły duchowo każdego z nas, były czasem spokoju, refleksji i spotkań w gronie rodzinnym. 

Pozdrawiam serdecznie w ten świąteczny czas! A podczas Świąt życzę także dużo czasu na hobby - szycie, dzierganie i inne, dające wiele satysfakcji zajęcia twórcze :)

wtorek, 20 marca 2012

Szachownica z BabyAlpaki Silk :)

Elementy na kocyk gotowe :) Długo mi z nimi zeszło, ale to dlatego, że postanowiłam zrobić większą wersję, żeby była wystarczająca także dla większego Malucha. Tak więc mam obecnie 56 elementów, zamiast opisywanych we wzorze 42. To pierwsza zmiana w stosunku do wzoru, no bo przecież "la donna e mobile" ;). Druga zmiana dotyczy kolorystyki. Zrezygnowałam z koloru lawendowego i zastąpiłam go... ecru. A tak się broniłam przed ecru, bo bałam się, że szybciej będzie widać ewentualne zabrudzenia. Ale teraz podoba mi się bardziej - taka kolorystyka jest bardziej delikatna i w sam raz dla niemowlęcia :)

Przez ostatnie dni robiłam próby metody połączenia elementów. Zwykłe zszycie jakoś do mnie nie przemawia - przy kwadratach w wielu kolorach bo za bardzo widać było nitkę łączącą i wygląda to jakoś tak jakby było zszywane dratwą i odbiera subtelności. W nocy (zawsze wtedy mi się najlepiej myśli, bo wszyscy śpią i jest cisza i spokój ;) wreszcie wymyśliłam co zrobię. To mi jeszcze doda pracy i kocyk urośnie jeszcze bardziej, ale to dla mnie nie problem. Mianowicie: każdy element obszydełkuję nitką w kolorze ecru i dopiero wtedy będę zszywać elementy. Nitki nie będzie widać, a kocyk rozbieli się i będzie miał bardziej "dzidziusiowy" wygląd.

Także jeszcze "chwilę" nad kocykiem spędzę. Cieszę się, bo bardzo polubiłam szydełkowanie i już myślę co następnego na szydełko "wrzucać". A tu jeszcze czeka w koszyku sweterek, który robię na drutach od sierpnia. Wypadałoby go skończyć, bo idą ciepłe dni i będzie w sam raz na nadchodzącą wiosnę :)

wtorek, 21 lutego 2012

Mania szydełkowania :)

Zachorowałam na nią parę dni temu. A pogorszyło mi się, gdy w katalogu Dropsa zobaczyłam ten kocyk niemowlęcy. Jest łatwy do wykonania, składa się z samych słupków i łańcuszków,  w sam raz na ćwiczenie równych słupków i nadgarstka dla początkującego szydełkującego.

Mam już parę elementów, ale wciąż jeszcze dużo zostało do zrobienia. Włóczka to BabyAlpaca Silk. Jest świetna, bardzo miękka w dotyku i ciepła, oczywiście pochodzi z i-Cord.pl  .
To dopiero jakieś 20% całości ;)
Po pierwszej godzinie szydełkowania nabawiłam się porządnego bólu nadgarstka i nawet zaczęłam zastanawiać się, że może za bardzo kręcę dłonią i stąd te dolegliwości. Robię kocyk na zwykłym, starym aluminiowym szydełku. A może przerzucić się na takie z plastikową rączką? Tylko czy na takim robi się lepiej/szybciej/wygodniej? Jeśli ktoś ma w tej kwestii jakieś doświadczenie, to bardzo proszę o radę! :) Zestaw kolorystyczny kocyka będzie taki jak na fotce poniżej. Zastanawiam się tylko, który kolor uczynić przewodnim ;)
Zastanawiam się tylko, który kolor uczynić przewodnim w kocyku. Chyba wybór padnie na ciemny niebieski.


piątek, 17 lutego 2012

Światowy Dzień Kota :)

Wygrzebałam niedawno przedpotopowe zdjęcia moich ex-kotów. Przedpotopowe, bo jeszcze z epoki aparatu "kartkowego", mają około 12-15 lat ;) Do dziś nie wiem co pralka Polar miała w sobie, że wszystkie koty dosłownie pchały się do niej i wcale nie chciały z niej wychodzić. Ja ich tam wcale nie wpychałam ;) Za to wszystkie grzecznie pozowały do zdjęć.Powstał więc taki oto "tryptyk" ;)



Już dawno miałam w planach publikację tych zdjęć, a że dziś jest okazja, to przyszła i mobilizacja.

A wszystkim kotom życzę pełnych misek, oddanych właścicieli (aaa, przepraszam, raczej podwładnych;) i ciepłego miejsca do oddawania się ulubionej czynności, czyli spaniu :)

niedziela, 11 grudnia 2011

Mikołaj wiedział, co dla nałogowca najlepsze :)

Odwiedził mnie dziś spóźniony Mikołaj :) Musiałam być widocznie bardzo grzeczna w tym roku, bo obdarował mnie książką, o której marzyłam już od dłuższego czasu, mianowicie "Modern Top Down Knitting" :)
Źródło: http://mcgowanknitting.com/modern-top-down-knitting/

Książka świetna, bo zawiera projekty dokładnie w moim stylu czyli klasyczne z lekką nutką szaleństwa. Same instrukcje dotyczące dziergania są jasne i przejrzyste, a na początku książki jest tutorial dotyczący techniki "top down", m.in. o rzędach skróconych (nareszcie już wiem o co w tym chodzi) i nabieraniu oczek na robótce w celu dorobienia rękawa.
Dużo tu ciekawych projektów - nie wiem za który zabiorę się jako pierwszy ;) Na razie traktuję tę książkę jako źródło inspiracji i co ważniejsze - wiedzy. Tutaj można zobaczyć jakie cuda można wyczarować na bazie instrukcji zawartych w książce.

wtorek, 25 października 2011

Wracam do żywych blogujących :)

Ojjjj, bardzo długo mnie tu nie było. Niestety rozłożyły mnie trochę kwestie zdrowotne, przez ostatni miesiąc nie miałam nawet siły dziergać, do szycia wena także odeszła. Ale wracam już do sił, mam o wiele więcej energii i czuję, że zaczynają wracać mi pomysły drutowe, tym bardziej, że pogoda jest jak najbardziej odpowiednia, żeby opatulić się w coś wełnianego, albo alpaczego ;) 

Bardzo się cieszę, że mój ostatni post dotyczący przenoszenia linii szwów na tkaninę okazał się pomocną instrukcją. To rzeczywiście pracochłonny i czasochłonny proces, ale od zawsze uważałam, że lepiej spędzić więcej czasu nad określoną czynnością i zrobić coś dokładnie, niż później coś poprawiać, naprawiać i jeszcze się przy tym denerwować ;) Za to później pozszywanie kawałków materiału z zaznaczonymi liniami szwów jest już banalnie proste i mamy gwarancję 100% dokładności. 

Susanno, bardzo się cieszę, że opis okazał się pomocny :) Udało Ci się kupić papier samokopiujący?

Sistu - dziękuję :) Moim zdaniem ta metoda ułatwia znacznie już samo zszywanie kawałków materiału.

urkye - jakie radełko kupiłaś? Metalowe czy plastikowe? A co do papieru samokopiującego... nie mam pojęcia czy zwykła kalka będzie odpowiednim substytutem, nigdy nie używałam kalki. Daj znać czy robiłaś eksperymenty z kalką czy też kupiłaś papier samokopiujący :)

A na koniec przedstawiam mój urobek ogrodniczy, którego pilnuje asystent ogrodnika czyli Rózia :)



czwartek, 8 września 2011

Przenoszenie linii szwów - Do It Yourself :)

Parę dni temu na blogu Susanny rozwinęła się dyskusja na temat przenoszenia linii szwów z papierowej formy na tkaninę. Susanna stworzyła świetny opis dotyczący kopiowania wykroju z Burdy na kalkę krawiecką i krojenia materiału, a ja za namową Autorki cytowanego powyżej bloga przedstawiam jak łatwo i szybko przenieść linie szwów na materiał. 
Nie mam obecnie w planach krojenia żadnej tkaniny (muszę dokończyć to co zaczęłam szyć), więc na potrzeby tego posta będę improwizować i posłużę się czarnym batystem i elementem wykroju z bluzki, którą właśnie szyję. 

Co nam będzie potrzebne? 
1. Radełko - plastikowe lub metalowe, zależnie od materiału z którym pracujemy. Metalowe jest ostrzejsze, mogą po nim pozostać wgniecenia na tkaninie. Plastikowe pozostawi większe ślady i może to być niekorzystne z punktu widzenia estetyki. Aby dobrać odpowiednie radełko należy po prostu popróbować na skrawkach materiału.
2. Papier samokopiujący. Papier, z którego korzystam został kupiony dobrych 20 lat temu, ale nadal mi świetnie służy. Zawartość opakowania widocznego na zdjęciu to dwa arkusze, niebieski i czerwony, każdy o wymiarach 83x57cm. Powycinałam z tych arkuszy mniejsze kawałki o wymiarach ok 15x20cm, bo tak łatwiej jest mi operować papierem. Można oczywiście papieru nie ciąć i układać cały duży arkusz pomiędzy tkaniną a formą - kwestia wyboru użytkownika.
3. Papierowa forma z wykrojem
4. Tkanina :)
5. Linijka - jeśli jest dużo prostych linii.
6. Szpilki 
7. Bardzo ważne jest odpowiednie podłoże na którym będziemy wykonywać operację przenoszenia szwów ;) Musi być maksymalnie twarde, wtedy linie ładnie się przeniosą. Radełko zostawi ślady wgnieceń na drewnianym stole - warto więc podłożyć deskę lub cokolwiek twardego. Ja do tego celu używam stołu ze szklanym blatem lub maty krawieckiej (w zależności od tkaniny - trzeba popróbować kiedy linie są lepiej widoczne). 
Akcesoria
Pocięte kawałki papieru samokopiującego



Przenoszenie linii szwów:
1. Przypiąć papierową formę do tkaniny z zachowaniem linii "kierunek nitki" czyli słynne burdowe "Fadenlauf" - linia ze strzałką na wykroju. Tkanina jest złożona - mamy dwie warstwy materiału. Prawa strona wewnątrz.

Dla wygody, najlepiej wbić szpilki w oddaleniu od linii szwu na papierowej formie - łatwiej wtedy wsunąć papier samokopiujący. Przy wycinaniu papierowej formy wykroju zawsze zostawiam ok 7-10 mm zapasu papieru poza linią szwu aby łatwiej było pracować radełkiem. 

2. Pomiędzy przypiętą papierową formę, a tkaninę wsunąć papier samokopiujący prawą stroną do lewej strony materiału. Przejechać radełkiem po liniach szwów na papierowej formie, można kilkakrotnie, jeśli jest taka potrzeba i linie są mało widoczne. Efekt - linie szwów są przeniesione na lewą stronę wierzchniej warstwy tkaniny.

3. Wsunąć teraz papier pod podwójnie złożoną tkaninę i powtórzyć krok 2gi. Efekt - linie szwów są przeniesione na lewą stronę spodniej warstwy tkaniny.

A tak wyglądają przeniesione linie szwu na materiale: 
Gotowe :)
I jeszcze wtrącę swoje trzy grosze ;) :  
Teraz można wykroić dany element z tkaniny z zachowaniem odpowiedniego odstępu. 
Ja jednak preferuję najpierw wykrawanie z tkaniny, a później przenoszę linie szwu sposobem, który tu opisałam. Tak mi wygodniej i chyba to już także kwestia przyzwyczajenia. 
Ślady linii po papierze samokopiującym nie są widoczne po uszyciu ubrania. Są na lewej stronie, aby się ich pozbyć wystarczy przeprasować żelazkiem, czasem wystarczy strzepnąć mocniej albo po prostu wyprać ubranie. Zależy od rodzaju tkaniny, intensywności przeniesionych linii szwów. 

Jeśli jest jakiś sposób na udoskonalenie powyższego procesu, dajcie proszę znać koniecznie. Chętnie nauczę się czegoś nowego :) .

środa, 31 sierpnia 2011

Powrót do przeszłości.

Robiłam dziś porządki w moim burdzianym stosiku i napatoczyła mi się baaaaaaardzo stara Burda, bo aż sprzed 20 lat. Przed oczami stanęło mi więc moje dzieciństwo i doskonale pamiętam każdy obrazek i każdy szczegół. Pamiętam jak się wgapiałam w modelki na zdjęciach i żałowałam, że w Polsce wówczas nie było dostępnych tak pięknych materiałów, jak te, z których uszyto burdowe modele. No, ale do rzeczy  -  dziś nie o materiałach tylko o drutowaniu ma być :) Przez te wszystkie lata zapomniałam z jakim namaszczeniem jako dziewięciolatka wgapiałam się w poniższy model i obiecywałam sobie, że kiedyś sobie taki zrobię. A dziś aż zapiszczałam z radości, że tą Burdę zlokalizowałam! :)))

Źródło: Burda 02/1991.

Jak dla mnie ten sweter to prawdziwe cudo! Jedyne co, to moda trochę się zmieniła i teraz nosi się wszystko bliżej ciała, dlatego trzeba by ten sweter dopasować do figury, ale nie stanowi to wielkiego problemu. Jedyne co mnie martwi, to to, że nie jestem biegła w szydełkowaniu, a tutaj tych elementów szydełkowych jest całkiem sporo. No i jeszcze pogoda - teraz już plecy trzeba zakrywać powoli. Ale do przyszłego roku pewnie zdążę :) A gdyby ktoś był chętny porwać się na ten projekt, to bardzo chętnie udostępnię informacje co i jak.
Żałuję, że w aktualnych Burdach brak przepisów drutowych i szydełkowych, aczkolwiek rozumiem zamysł wydawnictwa. W następnej Burdzie zapowiada się jednak jakaś druciana zajawka, ale może być tak, że chodzi o szycie dzianiny wyglądającej na zrobioną na drutach. Zobaczymy pod koniec września :) BTW - pies na zdjęciu poniżej jest cudny! :)))

Źródło: www.burdastyle.de

niedziela, 28 sierpnia 2011

Co robi włóczkowy nałogowiec?

Co robi włóczkowy nałogowiec w sytuacji gdy nie ma odpowiednich drutów do skończenia zaczętych robótek, a robić coś na drutach musi, bo inaczej się wykończy? :) Czapkę :)
To nic, że ostatnio były upały i to nic, że akrylowa włóczka grzała w ręce - robić coś na drutach musiałam, bo odczuwałam pustkę drutową :) Szalik do czapki już mam - to moje pierwsze drutowe dzieło, na którym uczyłam się oczek prawych i lewych w marcu. Zostały mi jeszcze dwa motki włóczki i wydrutuję sobie mitenki do kompletu na zimę. A czapkę planuję jeszcze podszyć cienkim polarem, żeby ją ocieplić. Wzór czapki nazywa się Poppy i jest dostępny na Ravelry. A kwiatek to moja własna inwencja.


Uparłam się, że zrobię i-cord bind off w Haruni na drutach o pół rozmiaru mniejszych niż całą chustę - tak mi się bardziej podoba, bo i-cord wygląda bardziej delikatnie. Druty do skończenia Haruni przyszły już w piątek, ale zawzięłam się, że skończę najpierw czapkę. Siadam więc do i-cord'u i uzbrajam się w druty i cierpliwość :)