niedziela, 11 grudnia 2011

Mikołaj wiedział, co dla nałogowca najlepsze :)

Odwiedził mnie dziś spóźniony Mikołaj :) Musiałam być widocznie bardzo grzeczna w tym roku, bo obdarował mnie książką, o której marzyłam już od dłuższego czasu, mianowicie "Modern Top Down Knitting" :)
Źródło: http://mcgowanknitting.com/modern-top-down-knitting/

Książka świetna, bo zawiera projekty dokładnie w moim stylu czyli klasyczne z lekką nutką szaleństwa. Same instrukcje dotyczące dziergania są jasne i przejrzyste, a na początku książki jest tutorial dotyczący techniki "top down", m.in. o rzędach skróconych (nareszcie już wiem o co w tym chodzi) i nabieraniu oczek na robótce w celu dorobienia rękawa.
Dużo tu ciekawych projektów - nie wiem za który zabiorę się jako pierwszy ;) Na razie traktuję tę książkę jako źródło inspiracji i co ważniejsze - wiedzy. Tutaj można zobaczyć jakie cuda można wyczarować na bazie instrukcji zawartych w książce.

wtorek, 25 października 2011

Wracam do żywych blogujących :)

Ojjjj, bardzo długo mnie tu nie było. Niestety rozłożyły mnie trochę kwestie zdrowotne, przez ostatni miesiąc nie miałam nawet siły dziergać, do szycia wena także odeszła. Ale wracam już do sił, mam o wiele więcej energii i czuję, że zaczynają wracać mi pomysły drutowe, tym bardziej, że pogoda jest jak najbardziej odpowiednia, żeby opatulić się w coś wełnianego, albo alpaczego ;) 

Bardzo się cieszę, że mój ostatni post dotyczący przenoszenia linii szwów na tkaninę okazał się pomocną instrukcją. To rzeczywiście pracochłonny i czasochłonny proces, ale od zawsze uważałam, że lepiej spędzić więcej czasu nad określoną czynnością i zrobić coś dokładnie, niż później coś poprawiać, naprawiać i jeszcze się przy tym denerwować ;) Za to później pozszywanie kawałków materiału z zaznaczonymi liniami szwów jest już banalnie proste i mamy gwarancję 100% dokładności. 

Susanno, bardzo się cieszę, że opis okazał się pomocny :) Udało Ci się kupić papier samokopiujący?

Sistu - dziękuję :) Moim zdaniem ta metoda ułatwia znacznie już samo zszywanie kawałków materiału.

urkye - jakie radełko kupiłaś? Metalowe czy plastikowe? A co do papieru samokopiującego... nie mam pojęcia czy zwykła kalka będzie odpowiednim substytutem, nigdy nie używałam kalki. Daj znać czy robiłaś eksperymenty z kalką czy też kupiłaś papier samokopiujący :)

A na koniec przedstawiam mój urobek ogrodniczy, którego pilnuje asystent ogrodnika czyli Rózia :)



czwartek, 8 września 2011

Przenoszenie linii szwów - Do It Yourself :)

Parę dni temu na blogu Susanny rozwinęła się dyskusja na temat przenoszenia linii szwów z papierowej formy na tkaninę. Susanna stworzyła świetny opis dotyczący kopiowania wykroju z Burdy na kalkę krawiecką i krojenia materiału, a ja za namową Autorki cytowanego powyżej bloga przedstawiam jak łatwo i szybko przenieść linie szwów na materiał. 
Nie mam obecnie w planach krojenia żadnej tkaniny (muszę dokończyć to co zaczęłam szyć), więc na potrzeby tego posta będę improwizować i posłużę się czarnym batystem i elementem wykroju z bluzki, którą właśnie szyję. 

Co nam będzie potrzebne? 
1. Radełko - plastikowe lub metalowe, zależnie od materiału z którym pracujemy. Metalowe jest ostrzejsze, mogą po nim pozostać wgniecenia na tkaninie. Plastikowe pozostawi większe ślady i może to być niekorzystne z punktu widzenia estetyki. Aby dobrać odpowiednie radełko należy po prostu popróbować na skrawkach materiału.
2. Papier samokopiujący. Papier, z którego korzystam został kupiony dobrych 20 lat temu, ale nadal mi świetnie służy. Zawartość opakowania widocznego na zdjęciu to dwa arkusze, niebieski i czerwony, każdy o wymiarach 83x57cm. Powycinałam z tych arkuszy mniejsze kawałki o wymiarach ok 15x20cm, bo tak łatwiej jest mi operować papierem. Można oczywiście papieru nie ciąć i układać cały duży arkusz pomiędzy tkaniną a formą - kwestia wyboru użytkownika.
3. Papierowa forma z wykrojem
4. Tkanina :)
5. Linijka - jeśli jest dużo prostych linii.
6. Szpilki 
7. Bardzo ważne jest odpowiednie podłoże na którym będziemy wykonywać operację przenoszenia szwów ;) Musi być maksymalnie twarde, wtedy linie ładnie się przeniosą. Radełko zostawi ślady wgnieceń na drewnianym stole - warto więc podłożyć deskę lub cokolwiek twardego. Ja do tego celu używam stołu ze szklanym blatem lub maty krawieckiej (w zależności od tkaniny - trzeba popróbować kiedy linie są lepiej widoczne). 
Akcesoria
Pocięte kawałki papieru samokopiującego



Przenoszenie linii szwów:
1. Przypiąć papierową formę do tkaniny z zachowaniem linii "kierunek nitki" czyli słynne burdowe "Fadenlauf" - linia ze strzałką na wykroju. Tkanina jest złożona - mamy dwie warstwy materiału. Prawa strona wewnątrz.

Dla wygody, najlepiej wbić szpilki w oddaleniu od linii szwu na papierowej formie - łatwiej wtedy wsunąć papier samokopiujący. Przy wycinaniu papierowej formy wykroju zawsze zostawiam ok 7-10 mm zapasu papieru poza linią szwu aby łatwiej było pracować radełkiem. 

2. Pomiędzy przypiętą papierową formę, a tkaninę wsunąć papier samokopiujący prawą stroną do lewej strony materiału. Przejechać radełkiem po liniach szwów na papierowej formie, można kilkakrotnie, jeśli jest taka potrzeba i linie są mało widoczne. Efekt - linie szwów są przeniesione na lewą stronę wierzchniej warstwy tkaniny.

3. Wsunąć teraz papier pod podwójnie złożoną tkaninę i powtórzyć krok 2gi. Efekt - linie szwów są przeniesione na lewą stronę spodniej warstwy tkaniny.

A tak wyglądają przeniesione linie szwu na materiale: 
Gotowe :)
I jeszcze wtrącę swoje trzy grosze ;) :  
Teraz można wykroić dany element z tkaniny z zachowaniem odpowiedniego odstępu. 
Ja jednak preferuję najpierw wykrawanie z tkaniny, a później przenoszę linie szwu sposobem, który tu opisałam. Tak mi wygodniej i chyba to już także kwestia przyzwyczajenia. 
Ślady linii po papierze samokopiującym nie są widoczne po uszyciu ubrania. Są na lewej stronie, aby się ich pozbyć wystarczy przeprasować żelazkiem, czasem wystarczy strzepnąć mocniej albo po prostu wyprać ubranie. Zależy od rodzaju tkaniny, intensywności przeniesionych linii szwów. 

Jeśli jest jakiś sposób na udoskonalenie powyższego procesu, dajcie proszę znać koniecznie. Chętnie nauczę się czegoś nowego :) .

środa, 31 sierpnia 2011

Powrót do przeszłości.

Robiłam dziś porządki w moim burdzianym stosiku i napatoczyła mi się baaaaaaardzo stara Burda, bo aż sprzed 20 lat. Przed oczami stanęło mi więc moje dzieciństwo i doskonale pamiętam każdy obrazek i każdy szczegół. Pamiętam jak się wgapiałam w modelki na zdjęciach i żałowałam, że w Polsce wówczas nie było dostępnych tak pięknych materiałów, jak te, z których uszyto burdowe modele. No, ale do rzeczy  -  dziś nie o materiałach tylko o drutowaniu ma być :) Przez te wszystkie lata zapomniałam z jakim namaszczeniem jako dziewięciolatka wgapiałam się w poniższy model i obiecywałam sobie, że kiedyś sobie taki zrobię. A dziś aż zapiszczałam z radości, że tą Burdę zlokalizowałam! :)))

Źródło: Burda 02/1991.

Jak dla mnie ten sweter to prawdziwe cudo! Jedyne co, to moda trochę się zmieniła i teraz nosi się wszystko bliżej ciała, dlatego trzeba by ten sweter dopasować do figury, ale nie stanowi to wielkiego problemu. Jedyne co mnie martwi, to to, że nie jestem biegła w szydełkowaniu, a tutaj tych elementów szydełkowych jest całkiem sporo. No i jeszcze pogoda - teraz już plecy trzeba zakrywać powoli. Ale do przyszłego roku pewnie zdążę :) A gdyby ktoś był chętny porwać się na ten projekt, to bardzo chętnie udostępnię informacje co i jak.
Żałuję, że w aktualnych Burdach brak przepisów drutowych i szydełkowych, aczkolwiek rozumiem zamysł wydawnictwa. W następnej Burdzie zapowiada się jednak jakaś druciana zajawka, ale może być tak, że chodzi o szycie dzianiny wyglądającej na zrobioną na drutach. Zobaczymy pod koniec września :) BTW - pies na zdjęciu poniżej jest cudny! :)))

Źródło: www.burdastyle.de

niedziela, 28 sierpnia 2011

Co robi włóczkowy nałogowiec?

Co robi włóczkowy nałogowiec w sytuacji gdy nie ma odpowiednich drutów do skończenia zaczętych robótek, a robić coś na drutach musi, bo inaczej się wykończy? :) Czapkę :)
To nic, że ostatnio były upały i to nic, że akrylowa włóczka grzała w ręce - robić coś na drutach musiałam, bo odczuwałam pustkę drutową :) Szalik do czapki już mam - to moje pierwsze drutowe dzieło, na którym uczyłam się oczek prawych i lewych w marcu. Zostały mi jeszcze dwa motki włóczki i wydrutuję sobie mitenki do kompletu na zimę. A czapkę planuję jeszcze podszyć cienkim polarem, żeby ją ocieplić. Wzór czapki nazywa się Poppy i jest dostępny na Ravelry. A kwiatek to moja własna inwencja.


Uparłam się, że zrobię i-cord bind off w Haruni na drutach o pół rozmiaru mniejszych niż całą chustę - tak mi się bardziej podoba, bo i-cord wygląda bardziej delikatnie. Druty do skończenia Haruni przyszły już w piątek, ale zawzięłam się, że skończę najpierw czapkę. Siadam więc do i-cord'u i uzbrajam się w druty i cierpliwość :)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Ginkgo Muskatowy

Skończyłam już jakiś czas temu, ale ciągle pogoda albo czas nie sprzyjał, żeby obfocić. Bałam się bardzo co wyjdzie z tego mariażu bawełnianej włóczki Muskat i wzoru na Ginkgo, bo nitka gruba, momentami rozwarstwiająca się, a wzór ażurowy. Chusta jest niewielka, taka w sam raz pod szyję/na plecy na koniec lata. Zakochałam się totalnie w tych listkach - pewnie na jesień strzelę sobie jeszcze taką z jakiejś fajnej wełenki  :)
Wzór na Ginkgo dostępny jest na Ravelry .

sobota, 13 sierpnia 2011

Tunika spod palmy :)

Ostatnio dużo u mnie żółto-ciepłych kolorów - i na drutach i pod maszyną do szycia. Pewnie to przez brak tego żółtego i ciepłego, co powinno grzać i świecić, a jakoś tego lata nie chce ;)
Bluzko-tunikę skończyłam już ponad tydzień temu. Bałam się bardzo tego jedwabiu, bo jest bardzo cienki i delikatny. Korzystałam więc często z rad krawieckich mojej mamy (nie, nie jest krawcową, ale dawno temu szyła dużo z Burdy i trochę zdążyłam się napatrzeć) żeby dobrze wyregulować maszynę do szycia i uważać na przesuwanie się materiału względem siebie. I chyba mi się udało :) Jestem bardzo zadowolona z bluzki, jest superkomfortowa na upał! Moja wersja jest krótsza od modelu burdzianego o 15 cm. I oczywiście doszyłam pasek-szarfę, żeby podkreślić talię i nie wyglądać jak w worku na ziemniaki ;)
Jeśli ktoś byłby zainteresowany modelem, to jest to Tunika nr 103, Burda nr 05/2011.

A z drutów wczoraj mi zeszła Haruni dla mamy :) Długo ją robiłam, bo kończyłam też inne pozaczynane projekty, ale nareszcie jest, właśnie grzecznie się blokuje i pewnie w ciągu weekendu się tu pokaże :)

Słonecznego długiego weekendu życzę :) !


niedziela, 31 lipca 2011

Zebra

Zebrę skończyłam szyć już jakiś czas temu, ale brakowało fotografa do jej obfocenia ;) Materiał - jedwab w szyciu dość trudny, delikatny i przezroczysty. Musiała więc powstać podszewka z czarnego batystu. Jestem bardzo zadowolona z efektu :) Sukienka jest zwiewna i bardzo ładnie pracuje w ruchu. Doszyłam do niej szarfę z czarnego batystu, żeby podkreślić talię. To już drugi model, który uszyłam z wykroju nr 101 z Burdy 02/2011.

Źródło: http://www.burdastyle.de , Sukienka 101, Burda 02/2011


Teraz potrzebne są tylko sloneczne dni, żeby nacieszyć się sukienką :) A za oknem taka pogoda, że nie wiem, czy mam brać się za szycie z cienkich materiałów, których trochę się uzbierało, czy kupować jakąś wełenkę na ciepłą sukienkę, np. tą: 

Źródło: http://www.burdastyle.de, Sukienka 119, Burda 08/2011

Czy też może chwycić za druty i drutować ciepłą czapkę z szalikiem i rękawiczkami ;)?

czwartek, 21 lipca 2011

Zatrzymać smaki i aromaty lata :)

Byliśmy wczoraj na plantacji porzeczek, agrestu i innych owoców w Rybnej, 25 km od Krakowa. Plantacja niewielka, ale teren jest świetnie wykorzystany i zagospodarowany. Przywieźliśmy po 10 kg czarnej i czerwonej porzeczki, 5kg agrestu, 5kg porzeczkoagrestu, parę koszyczków malin i parę śliwek na spróbowanie, bo sezon na śliwki dopiero na plantacji się rozkręca. Kurcze, gdybym sama miała trochę wolnego terenu i mieszkała dalej od ruchliwej drogi, to z pewnością oddałabym się swojej pasji ogrodniczej poszerzając ją o uprawę owoców. 
Wszystkie owoce już przerobione :) Z czerwonej porzeczki i częściowo z czarnej powstanie wino. 
Oj, długi wczoraj mieliśmy dzień, bo skończyliśmy robić z winem parę minut po północy, ale mamy nadzieję, że efekt wynagrodzi nam trud pracy. Najgorsze było oddzielanie szypułek, bo porzeczka to owoc drobny i szło naprawdę powooooli ;)
Agrest i porzeczkoagrest został zamrożony. Nie ma to jak kompocik agrestowy w zimowe niedzielne popołudnie ;)
Nie chcemy dosypywać cukru do owoców (wino to wyjątek), więc przetwory typu marmolady i dżemy odpadają. Może jedynie zrobimy powidła śliwkowe, ale to w przyszłym tygodniu jak przywieziemy kolejną turę owoców.  Oby tylko słoneczko wróciło na niebo i pozwoliło owocom dojrzeć! :) A ludziom podgrzać się - w końcu to pełnia lata.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Koci pomysł na sen :)

Parę dni temu postanowiłam zaadaptować pudełko po bożonarodzeniowym prezencie na pojemnik na moje robótki. I byłam pewna, że teraz będą bezpieczne i chronione przed ciekawskim wzrokiem, łapkami i zębami Rózi. Bo jak to kot, szczególnie upodobała sobie coś ciepłego i miękkiego - musztardową alpakę ;) Zresztą nie dziwię się jej instynktowi - ja także ją uwielbiam.Siedziałam dziś w ogrodzie i dziergałam turkusową bluzeczkę z Cotton Viscose Dropsa i nagle poczułam opór nitki. Mój genialny kot wpakował się do pudełka, rewelacyjnie się w nie wkomponował i momentalnie zasnął. Nie wiem czy ta alpaka ją tak uśpiła czy ogólne kocie niedzielne zmęczenie;) Na szczęście udało mi się wygrzebać motek spod śpiącego kota i dziergać dalej :)

Czy Wasze koty także starają się robić wszystko, byleby tylko odłożyć druty i zająć się nimi? :) U mnie na porządku dziennym jest łapanie nitki, podgryzanie żyłki i ogólne zainteresowanie robótką :)))

poniedziałek, 4 lipca 2011

Koloroterapia! Słoneczko - żółteczko :)

Aura za oknem w Małopolsce wciąż pochmurna i deszczowa, postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce i sama sobie zagwarantowałam słoneczko :)


Prezentowałam już tą włóczkę wcześniej, a teraz robi się z niej Haruni dla mojej mamy. Uwielbiam dziergać z alpaki - włóczka jest sprężysta, ciepła, nie podgryza. Tylko trochę sypią się z niej drobne włoski. Mama ma imieniny 22 lipca - muszę zdążyć do tego czasu.


Pozdrawiam serdecznie i życzę takich właśnie kolorów na letnim niebie w rozpoczynającym się tygodniu! 

sobota, 2 lipca 2011

Tęcza :)

Prezentuję dzieło mojego męża - tęczowa galaretka. Tym razem totalnie bez alkoholu, za to w pucharku mieści się 6 różnych kolorów i smaków galaretek.

Galaretka powstawała przez 2 dni - po stężeniu poprzedniej warstwy, nakładana była kolejna - po skosie, a pucharek był podpierany przez opakowanie na jajka ;)

środa, 29 czerwca 2011

Nowe materiały :)

Materialnie zrujnowałam się dziś na nowe materiały :) W Matexie, w Krakowie. No bo jak można było przejść obojętnie obok tych ślicznotek...? Powstaną z nich sukienka, tunika i bluzka. Mam już ogólne pomysły, muszę teraz jeszcze tylko przetrząsnąć stertę Burd i dobrać odpowiednie wykroje. Zobaczcie same.
To jedwab. Moja babcia ponad 20 lat temu miała sukienkę wykonaną z niemal identycznego materiału.
 To jedwab także. Będzie na tunikę.
 A to batyst. Drobny wzór i paprykowe kwiaty mnie zauroczyły.

Kończę też szyć zebrę z poprzedniego postu. Postaram się uwinąć do jutra z jej ukończeniem:)

środa, 22 czerwca 2011

Safari z kardamonem :)

Dziś będzie trochę egzotyczna notka ;) Z uwagi na rozpoczęte wakacje ;)

Po pierwsze: szyję sobie sukienkę z "zebry". "Zebra" jest dość trudna w obróbce, bo nie dość, że jest to cienki jedwab, to jeszcze jest on gufrowany. Utrudnione jest więc krojenie, mierzenie, przenoszenie konturów. Ale praca idzie do przodu, a to najważniejsze :) Poniżej mała zajawka.

Po drugie: piekłam dziś "Szwedzkie bułeczki kardamonowe" i zapragnęłam podzielić się z Wami tym przepisem - bardzo polecam. Bardzo szkoda, że kardamon jest tak niedocenianą przyprawą w naszej szerokości geograficznej. Zapachy przy pieczeniu urzekają i to dla nich samych warto wypróbować ten przepis. Arabowie dodają kardamon do kawy, herbaty, także do wszelakich potraw i wypieków, a w Krakowie zakup kardamonu graniczy z cudem.

Na koniec, już całkiem nieegzotycznie,  mój osobisty Sfinks - Rózia :)

piątek, 17 czerwca 2011

Haruni.

Haruni to moja pierwsza trójkątna chusta, jestem z niej bardzo zadowolona. Powstała z włóczki 100% Alpaka Drops. Włóczka jest rewelacyjna - miękka, sprężysta, nie gryzie. Polecam!
Opis chusty w języku angielskim jest bardzo szczegółowy i łatwy do zrozumienia nawet dla osoby początkującej w dzierganiu, takiej jak ja. Pomimo to, nie potrafiłam tylko zacząć tej chusty - opis początku nijak do mnie nie trafiał, nie mogłam sobie go wyobrazić, chociaż rozumiałam angielskie słowa ;) Pomocny, jak zawsze w sytuacjach podbramkowych, okazał się YouTube, a konkretnie ten instruktaż . Później było już łatwo :) Skorzystałam także z tej podpowiedzi odnośnie i-cord bind off czyli zakończenia chusty.


Dodam jeszcze wieczorem fotki na ludziu, jak tylko wróci mój fotograf ;)

Haruni tak zauroczyła moją mamę, że dostałam zamówienie na Haruni nr 2, która powstanie z  musztardowej Alpaki, znanej z poprzedniego posta :)

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Poweekendowo.

Wczoraj zorganizowaliśmy grilla dla rodzinki w ogrodzie. Pogoda dopisała, choć były momenty grozy ;) Mój mąż poszalał i zaserwował gościom galaretkę z "prądem" :) Przepis jest banalnie prosty - połowę wody (lub w innej proporcji, zależnie od preferencji) zastępuje się wódką. Trzeba uważać ze zjedzoną ilością, bo efekt może być powalający ;)

A na polu włóczkowym - wciąż mam Ginkgo na drutach. A dziś przyjechały nowe moteczki, więc pełnia szczęścia :) Nowości to Alpaka Schachenmayr na Haruni dla mojej mamy.


Biorę się do roboty, bo zapasy włóczkowe rosną, zamiast maleć ;)

sobota, 11 czerwca 2011

Imieninowo.

Z okazji moich wczorajszych imienin przyjechała do mnie paczuszka, a w niej prezenty :) Łatwo się domyślić co sobie zażyczył świeżo upieczony włóczkoholik ;) Cotton Viscose Dropsa i Lonco Multy Araucanii.


Kolory są piękne, nie mogę się napatrzeć. Z włóczek powstaną sweterki na lato. Ale najpierw muszę skończyć Ginkgo.

Wczoraj nawet mój kot wyczuł, że nie wypada pokazać się w domu bez prezentu. Głośnym miauczeniem zostało mi oznajmione, że to dla mnie. Dostałam świeżo upolowanego gryzonia ;)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Piwonie. Przed burzą.

Takie oto cuda udało mi się dziś uwiecznić. Szkoda tylko, że nie mogę tu nijak zaprezentować ich zapachu.


Z drutów zeszła już Haruni w kolorze zbliżonym do widocznego na zdjęciach :) Blokuje się grzecznie. Jeśli dopisze pogoda, jutro zabiorę ją na foto sesję.

czwartek, 2 czerwca 2011

Spring leaves - premiera.

Szal "Spring leaves" skończyłam już jakiś czas temu, ale dopiero teraz doczekał się na mini sesję foto. To moje pierwsze drutowe dzieło składające się z czegoś więcej niż tylko oczek prawych i lewych. Wzór na "Spring leaves" chodził za mną długo i rozszyfrowałam go dzięki YouTube i innym internetowym pomocom naukowym. Zatem czas na prezentację!
Zdjęcia mało udane, jako że pogoda nie dopisała. Zrobię nowe jak tylko na niebo wróci słonko.

A na drutach mam obecnie Haruni. Właściwie to już ją kończę i wykańczam się przy i-cord bind off'ie ;) To dla mnie świetna szkoła cierpliwości.